Czego nie wiesz zanim nie zostaniesz matką...
Kiedyś byłam idealną matką. Miałam magistra z wychowania, doktorat z karmienia oraz tytuła honoris causa z pielęgnacji. Wiedziałam wszystko na temat małych ludzi i mogłabym wydać w tym temacie nie jedną publikację. Co się więc takiego wydarzyło w moim życiu, że nagle przestałam być tym ideałem ? Och odpowiedź jest banalnie prosta. Nazwyczjaniej w świecie urodziłam swoje dziecko. A później drugie i trzecie i nagle mojej przekonanie, że nie ma nic prostszego od wychowania dzieci runęło jak domek z kart. Zanim urodziłam swoje własne dzieci miałam gotową receptę na wszystko. Obiadek ze słoiczka ? O zgrozo, nigdy w życiu. Byłam przekoanan, że dziecko karmić będę jedynie obiadkiem przygotowanym przezemnie z eko warzywek staranie przetarych przez siteczko. Oczywiście świeżo przygotowanych tuż przed podaniem, które mój bobasek konsumować będzie z błogim uśmiechem na bezzębnych usteczkach. O naiwności ! Okazało się bowiem, że bombelek pod pielucham ma moje starania o gwiazdkę michelin w dziedzinie domowych obiadków dla niewoląt i pluje na mnie papką z kalafiorka już przy pierwszej łyżeczce. Najwybredniejszy krytyk ever ! Ale to jeszcze pikuś. Pewna byłam, że przy dziecku nic mnie zaskoczy. Wybawiłam dzieci wszystkim kuzynom oraz dalszym i bliższym znajomym. Ba, nawet zostawałam z nimi na noc i to z ogromną przyjemnością. Tylko, że p tego uroczego bbaska zawsze ktoś w końcu przychodził a ja mogłam odespać nieprzespaną noc i wrócić do swoich spraw. Aż tu nagle okazuje się , że nie śpisz już entą noc z rządu a po tego wrzeszczącego małolata nikt nie przychodzi ! Każdy tylko kiwa głową nad twym losem i jeślisz masz szczęście jakaś babcia lub ciocia weźmie bobasa na godzinny spacer byś mogła się ogrnąć i zacząć choć trochę przypominać człowieka...ale to tyle. Musisz radzić sobie sama. Kiedyś nie rozumiałam, że można sobie nie radzić z wychowaniem. Że dzieciak może w pięć minut wyprowadzić Cię z równowagii i sprawić, że masz rządzę mordu w oczach. Telefon przy obiedzie ? Wymuszanie krzykiem ? No błagam, na wszystko maiłam złoty sposób. Oczywiście niezawodny! Kolejna niespodzianka o to, że każde dziecko jest inne. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie : Jeden dom, ci sami rodzice, to samo wychowanie, troje dzieci...i każde inne ! No ja składam reklamację. Toż powinien być jakiś Rzecznik Praw Rodziców. No wiecie przychodzisz i mówisz : Zośka zasypiała ciągnąc mnie za włosy a tu rodzi się Franek i muszę go pół godziny ,,telepać "na rękach w poduszce i to koniecznie w pozycji stojącej bo ona ma chyba jakiś czujnik w tyłku i nie toleruje zmiany pozycji ze stojące na siedziącą. Chciałam zaznaczyć, że nie wyraziłam zgody na takie innowacje. Ja się przyzwyczaiłam do poprzedniej metody usypiania. Proszę więc coś z tym zrobić. Na co on powinien odpowiedzieć : ,, Oczywiście Pani Joanno, przepraszamy za to niedopatrzenie. Zaraz wymienię oprogramowanie i powino być ok." A tu nic takiego nie ma ! Ba, urodziłam trzecie dziecko i też jest zupełnie inne niż poprzednie modele. No dobra jest coś co ich łączy ! Totalna awersja do spania w nocy. Dziwiło mnie też to jak można panikować z powodu zwykłego przeziębienie i małej gorączki ( teraz już wiem, że można . Zwłaszcza przy pierwszym dziecku. Przy każdym kolejnym jest troszkę łatwiej ale to nie znika ). Co ma dwa lata i bega z pieluchą ? Moje na pewno nie będzie ! ( o słodka naiwności , naprawdę tak mówiłam ? )I wiele jeszcze takich takich naiwnych ja nigdy...moje dziecko na pewno , zdarzał mi się mówić zanim doczekałam się dzieci. Własnych dzieci. Hitem moich rodziców jest zwłaszcza jedno moje nigdy a mianowicie: ,, Nigdy nikomu nie zostawię moich dzieci pod opieką. Sama się będę cały czas zajmować ! ( I na swoją obronę mogę powiedzieć, że rzeczywiście długo nie zostawały u nikogo same na dużej a zwłaszcza na noc. Najmłodsza ma dwa latka i do te pory tego nie doświadczyła ) Teraz zaś nie mogę się doczekać aż starsza dwójka wyjedzie na tydzień do dziedków a ja będę mieć chwilę wytchnienia ( tylko wkurzam rodziców bo co chwilę dzwonię by zapytać czy wszystko ok ) I wiecie co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze ? Że nikt z was mi nie uwierzy póki nie odświadczy tego tego na własnej skórze . I może to i lepiej ? Inaczej wyginęlibyśmy jak dinozaury